Wspomnienia z wątkiem ustrzyckim
Janusz Łukaszewski, autor książki „Z odległej pamięci, po dzień dzisiejszy”, wydobywa ze swojej pamięci rodzinną historię, która stała się kanwą do opisania minionego czasu. Czasu, który według autora jest „wielopokoleniowy na wielu płaszczyznach”. W książce, liczącej ponad 800 stron, znalazło się miejsce na wątki bieszczadzkie, w tym ustrzyckie także.
Jak pisze we wstępie Janusz Łukaszewski - rocznik 1935, z wykształcenia prawnik, w przeszłości m.in. konsul we Lwowie i Chicago, działacz opozycji antykomunistycznej, odmówił współpracy ze służbami specjalnymi - okres jego opowieści obejmuje czas od XX do XXI wieku. Jest to okres „wielorakich, dziejowych, społecznych wzlotów i katastrof, zawiedzionych w wymiarze ogólnoludzkim i indywidualnym nadziei, zawrotnych przyspieszeń i zahamowań oraz na powrót oczekiwań i nadziei”.
To czas względnego pokoju w rodzinnej miejscowości, czyli w Mostach Fabrycznych, dzielnicy Mostów w byłym powiecie grodzieńskim na Białorusi, gdzie szczególnie latem było czuć orzeźwiający zapach sosnowej żywicy, rozchodzący się z miejscowego tartaku. Czas, który został zakłócony okrutną drugą wojną światową, w tym okupacją sowiecką i niemiecką.
Po zakończeniu wojny rodzina Łukaszewskich, jako repatrianci, przyjechali pociągiem do Piotrkowa Trybunalskiego, a następnie ciężarówką do Łodzi. Dla ich rodziny nastał czas pewnej stabilizacji. Janusz Łukaszewski, nie mając bliżej skonkretyzowanych planów, na własne życzenie został powołany do odbycia służby wojskowej, choć mógł dzięki znajomościom, uzyskać odroczenie. I tu pojawia się pierwszy wątek, związany z Bieszczadami. Pułk, w którym służył, został wysłany do likwidowania niewypałów i rozminowywania właśnie w Bieszczady. Ale o tym pobycie w Bieszczadach jest niewiele. Dowiadujemy się m.in. o tym, że eszelon pułku dojechał do Zagórza, obóz został zorganizowany w bliżej nieokreślonym terenie („w kotlinie nad bystrym strumieniem wpadającym do Sanu”), rozminowano niewypały i potem je wysadzano. No i jeszcze może to, że - jak to wtedy w wojsku bywało - starsza kadra nie gardziła imprezami, które „integrowały” ich pułk z pogranicznikami m.in. z Baligrodu i Komańczy. Później dowiadujemy się, że autor bywał w Baligrodzie, Cisnej, Wołkowyi i Lesku.
Bieszczady wracają na kartach książki ponownie za sprawą przyjazdu Janusza Łukaszewskiego w 1971 r., absolwenta Uniwersytetu Łódzkiego na kierunku prawo, trochę z konieczności, bo za pracą, do Ustrzyk Dolnych. Został zatrudniony (z ogłoszenia w prasie) na stanowisku prawnika w Zarządzie Budownictwa Leśnego „Bieszczady”. I tu pojawia się kryminalny wątek związany z Ustrzykami, owiany płaszczem tajemniczości, zresztą do dziś (rozdział „Ciąg dalszy <<Łuny w Bieszczadach>>? Czy zbieg okoliczności”). Autor opisuje bowiem sprawę zagadkowej śmierci komendanta miejscowej Komendy Powiatowej Milicji Obywatelskiej, mjr Maja, który zginął podczas polowania. Mało tego sam autor - co prawda w sposób niezamierzony - był blisko tego zdarzenia. Według relacji autora, będąc na grzybach, natknął się na mężczyznę, w typowym ubraniu myśliwskim, który mocno wyczerpany przekazał, że potrzebna jest natychmiastowa pomoc dla ciężko rannego. Z dalszej części relacji wynika, że autor powiadomił o sytuacji milicję.
Wszystko wskazuje jednak na to, że zdarzenie dotyczy sprawy niewyjaśnionej do końca śmierci ustrzyckiego komendanta Milicji Obywatelskiej mjr Władysława Rysza, a nie mjr Maja, którego nazwiska daremnie szukać wśród komendantów ustrzyckiej komendy milicji, bo takiego nigdy nie było. Mjr W. Rysz zginął podczas polowania 9 września 1971 r. Miał 43 lata. Była to głośna sprawa, huczały całe Ustrzyki, snuto różne domysły i teorie, choć najczęściej wiązano śmierć komendanta ze śmiercią gen. Karola Świerczewskiego 28 marca 1947 r. Mjr Władysław Rysz, pełniąc służbę wojskową, podlegał pod dowództwo ppłk Jana Gerharda, który dowodził 34. pułkiem piechoty w Lesku i był pod Jabłonkami w czasie inspekcji 28 marca 1947 r., gdzie został ranny w nogę. A wraz z nim ponoć miał być właśnie mjr W. Rysz. Zresztą sam Jan Gerhard zginął również w nie do końca wyjaśnionych do dziś okolicznościach w sierpniu 1971 r. WD.
Janusz Łukaszewski, Z odległej pamięci, po dzień dzisiejszy, Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2018.
Książka po opracowaniu będzie dostępna w Czytelni Głównej.