Autor: Małgorzata Klunder
Wydawnictwo: Replika
Mówi się, że „Poznaniak to Szkot wysiedlony za rozrzutność” i ten stereotyp mieszkańca miasta, jako osoby do bólu wręcz oszczędnej pokutuje od lat. Jest jednak w Poznaniu pewna rodzina, która oszczędzać może na wszystkim … oprócz książek. Rodzina to zresztą niezwykła, chciałoby się nawet powiedzieć – niedzisiejsza, obalająca nie tylko wszelkie stereotypy, ale wymykająca się wszelkim próbom klasyfikacji. Mowa o rodzinie Niziołków (tak, tak, to nie błąd w pisowni), grupie ludzi połączonych nie tylko więzami krwi, ale przepełnionych wspólną pasją. Pasją do „Władcy Pierścieni”, a właściwie do książek jako takich, z „Władcą Pierścieni na czele.Członków tej rodziny, a także ich bogaty księgozbiór, przedstawia nam latorośl, córka Róży i Roberta Niziołków. Małgorzata Klunder w pasjonującej książce „Robert i Róża. Niziołkowie z ulicy Pamiątkowej (Tom 1)” snuje opowieść o dorastaniu, a także o czasach przed jej przyjściem na świat. Można by rzecz, że osobliwe nazwisko zdeterminowało przyszłość całego rodu, którego członkowie swobodnie cytują twórcę najbardziej znanego w fantastyce literackiego świata, także dziesiątki innych pozycji literackich (nie tylko z kręgu fantastyki).
Nie sposób nie poddać się wzruszeniu podczas lektury książki Klunder, nie sposób też nie ocierać łez i nie tarzać się ze śmiechu czytając chociażby o szkolnych przygodach dzieci, o metodach wychowawczych Róży czy osobliwym podejściu do kwestii zaznajamiania młodzieży ze słowem Bożym zapisanym w Piśmie Świętym. Już sama osoba brata narratorki, Janka, przemierzającego tereny parafii w Krzesinach na motorze, budzi – z całym szacunkiem – chroniczny napad „głupawki”, a to tylko jeden z wielu motywów, które w treść książki wpleść kazało samo życie.
Kończąc lekturę, z żalem rozstawałam się z tą niezwykłą rodziną, dla której nieodłączną częścią rzeczywistości są oczywiście książki. Podziwiać można nie tylko sam kunszt autorki i zdolność do operowania słowem (zapewne wyssaną z mlekiem matki), ale i przesłanie. Zostałam bowiem zaopatrzona w solidna dawkę optymizmu i wiary w ludzi, a także listę kilku pozycji typu „must have”. Z chęcią złożyłabym również wniosek o adopcję, pragnąc stać się częścią klanu Niziołków, ale na razie pozostaje mi zadowolić się oczekiwaniem na tom drugi. Aż chciałoby się powiedzieć, że "Czarodziej nigdy się nie spóźnia, nie przychodzi też zbyt wcześnie. Czarodziej zjawia się dokładnie wtedy, kiedy ma na to ochotę", zatem pokornie czekam na kolejną wizytę klanu Niziołków w moich skromnych progach.
Poleca gorąco stała Czytelniczka