Lech Kowalski, Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego a Żołnierze Wyklęci. Walka z podziemiem antykomunistycznym w latach 1944-1956
Władza ludowa dysponowała wieloma narzędziami wpływania za zastaną rzeczywistość. Zbrojne ramie władzy komunistycznej zwalczało wrogów ludu i wszelką „reakcję” całymi latami. O ile bezpieka doczekała się wielu opracowań, o tyle wojska wewnętrzne są często wymienianie niejako przy okazji. „Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego” Lecha Kowalskiego uzupełnia braki i przybliża temat. Nie tylko w odniesieniu do Żołnierzy Wyklętych.
Monumentalna, prawie 900-stronicowa książka może przerażać objętością. Ale nie powinna. Lech Kowalski, po biografiach generałów Jaruzelskiego i Kiszczaka, sięgnął po KBW. Już sama objętość książki pokazuje nam, że to temat rzeka.
Choć tytuł i podtytuł mówią o walce z podziemiem, to książka zawiera o wiele więcej problemów, które same powinny doczekać się osobnych publikacji. Autor zaczyna opowieść o KBW, pretorianach władzy komunistycznej, od wprowadzenie w genezę władzy ludowej – jak polscy komuniści byli szkoleni i kierowani przez Sowietów, ich wojenne losy, opinie, postawy, wiernopoddaństwo, tłumione dylematy. Kolejno przechodzimy przez utworzenie PPR, ZPP, wojska, CBKP, Polskiego Sztabu Partyzanckiego i krecią robotę komunistów w kraju oraz donoszenie Moskwie.
Jak pokazuje Kowalski, początki KBW były skromne, oględnie rzecz ujmując. W 1945 r. KBW brakowało wszystkiego: ludzi, broni, wyposażenia, mundurów, kwater… Żeby było jeszcze ciekawiej gen. Bolesław Kieniewicz, dowódca KBW już w pierwszym rozkazie mylnie nazywa kierowaną przez siebie formację.
Ukazując początki wojsk wewnętrznych, autor odnosi się nie tylko do kwestii materialnych, organizacyjnych. Stara się stworzyć rys psychologiczny, odtworzyć postawy żołnierzy KBW. Książka tworzy ciekawy obraz żołnierzy: pokazuje im się jasno kto jest wrogiem, ale leśni i tak mocno wpływali na psychikę młodych kabewiaków, którzy ich podziwiają, ale i boją się ich. Po akcjach notorycznie zawyżano liczebności leśnych w raportach, a na to nakładał się zupełny bałagan i brak wielu informacji – ot choćby nie znają profilu politycznego oddziałów leśnych, nie przekazują sobie wzajemnie informacji o „bandach” – w jednym województwie „banda” figurowała jako rozbita a w drugim ta sama „banda” nadal działała....