Kiedy w 1945 r. Witold Mołodyński z rodziną wyjeżdżał z Ustrzyk Dolnych jego myśl zaprzątało pytanie: czy jeszcze tu powróci? W wydanej niedawno swojej książce „Bieszczadzkie okupacje 1939-1945” napisał: „Sprzed moich oczu uciekało miasto mojego dzieciństwa, przesuwały się w tył nagie zbocza Kamiennej Laworty i Orlika. Obok nas, na stokach Małego Króla i Gromadzynia kosiarze kosili koniczynę. Z każdej z tych gór miasto wyglądało inaczej, z każdej ciekawie. Opuszczając Ustrzyki Dolne i moje strony rodzinne czułem, że zamyka się bezpowrotnie jakiś ważny okres w moim życiu, za którym będę tęsknił. Pociąg wiózł nas w nieznane, a my zastanawialiśmy się, czy jeszcze kiedyś tu wrócimy…”.
Tak się szczęśliwie złożyło, że Witold Mołodyński, autor wspomnień z czasów drugiej wojny światowej, niejednokrotnie do Ustrzyk Dolnych powracał. Choć na miejsce zamieszkania wskazuje zarówno Francję, jako i Polskę, to jednak coraz częściej bliżej mu do Polski, do Ustrzyk Dolnych, gdzie ma swój dom.
„Bieszczadzkie okupacje 1939-1945” to świadectwo straszliwego czasu okupacji niemiecko-sowieckiej i widziane na początku wojny oczyma jedenastoletniego Toldzia, bo tak wołano na autora w domu, dzisiaj ostatniego świadka „przy dobrej pamięci tamtych czasów”, liczącego osiemdziesiąt osiem lat.
Witold Mołodyński urodził się w Brzegach Dolnych. Tam był jego dom rodzinny. Zmuszony przez UPA w 1943 r. wraz z rodziną przeprowadził się do Ustrzyk Dolnych. Jest z zawodu architektem, był m.in. założycielem i kierownikiem Pracowni Urbanistycznej w Sanoku, projektował liczne inwestycje we Francji i w innych państwach. Po przejściu na emeryturę zajmuje się inwestycjami na własnym terenie.
Wydana niedawno książka jest zbiorem artykułów, które ukazywały się w „Gazecie Bieszczadzkiej” od 2004 r. (na początku były przesyłane z Francji), z wyjątkiem ostatniego roku wojny.
Wspomnienia opisują trudne warunki, jakie miała w czasie okupacji miejscowa ludność, aby przeżyć, aby współżyć wśród mozaiki narodowościowej; mówią o tym, kto to współżycie zakłócał i jak kolejne fale narodowościowe zostały zmiecione z tej bieszczadzkiej ziemi. „Starałem się równie przekazać atmosferę tamtych czasów - nie tylko przygnębienia, smutku i strachu, ale również nadzieję, odwagę i wiarę w zwycięstwo” - napisał Witold Mołodyński.
Rzeczywiście tej wiary nie mogło zabraknąć. Bo jakże ona była potrzebna, kiedy Hitlerowcy i Sowieci mordowali i rozstrzeliwali niewinnych ludzi, czasem tak dla zabawy, jak lubił to robić ustrzycki kat Gestapo Johann Bäcker; jakże była ta wiara potrzebna, kiedy w 1940 r. Sowieci wywozili w trzech transportach mieszkańców Ustrzyk Dolnych i okolic w bydlęcych wagonach na Sybir i była potrzebna wtedy, kiedy nacjonaliści ukraińscy spod znaku tryzuba chcąc Samostijną Ukrainę wykonywali wyroki śmierci na ludności polskiej, albo terroryzowali ją poprzez wywieszanie nakazu natychmiastowego opuszczenia swoich gospodarstw. Potrzebna była wiara, aby w ogóle przeżyć, szczególnie kiedy brakowało jedzenia. Witold Mołodyński obiecywał sobie wtedy, że jak przeżyje wojnę i się ożeni, „to z taką kobietą, która będzie umiała robić dobre pierogi i smaczne placki ziemniaczane”.
Dobrą stroną wspomnień jest umiejętne przekazanie pamiętnikarskiej relacji z tamtych wojennych lat wraz z tłem historycznym, a więc z tym, co rozgrywało się nie tylko na ówczesnej scenie politycznej, ale i na frontach drugiej wojny.
Do publikacji autor dołączył plany zabudowy Brzegów Dolnych (do 1939 r.) i Ustrzyk Dolnych (międzywojennych i wojennych), spis właścicieli gruntów Brzegów D. i budynków mieszkalnych od 1882 do 1945 r. oraz wykaz budynków w tej miejscowości i ich właścicieli przekazanych przez ZSRR stronie polskiej w listopadzie 1951 r.
Warto wspomnieć jeszcze i o tym, że, po pierwsze, w korekcie książki pomagała bezinteresownie Barbara Wójcik, na co dzień pracownik naszej biblioteki, uzupełniając treść wspomnień. A po drugie, Witold Mołodyński zamierza wydać jeszcze książkę w dwóch częściach pt. „Jak zagospodarowałem Bieszczady”. WD
Witold Mołodyński, Bieszczadzkie okupacje 1939-1945, Rzeszów, Wydawnictwo Carpathia, 2016.