Wizytacja ministra w Bieszczadach
„Położenie nasze naprawdę było niewesołe. Od godziny już nie mogłem wyjechać z głębokiego parowu, który przecina leśną drogę z miasteczka Lutowiska do Ustrzyk Górnych, leżących wysoko w Bieszczadach, w pobliżu granicy czechosłowackiej. Środkiem wąwozu płynął nieduży potok, którego wody samochód przebył szczęśliwie z rozpędu. Nie było jednak możliwe wjechać na przeciwny stromy, obrywający się pod ciężarem kół gliniano-kamienisty brzeg parowu”.
Tak zaczyna się relacja ministra Felicjana Sławoja Składkowskiego (1885-1962) z inspekcji w Bieszczady, zamieszczona w napisanej przez niego książce „Nie ostatnie słowo oskarżonego. Wspomnienia i artykuły”. Umieścił ją w rozdziale „O Bojkach, Łemkach i staroście”.
Generał Felicjan Składkowski to była barwna postać okresu Polski międzywojennej. Był z zawodu lekarzem (praktykował jako chirurg, ukończył specjalizację jako ginekolog) i dość szybko zrobił błyskotliwą karierę wojskową, piastując odpowiedzialne funkcje w Wojsku Polskim. Służył w I Brygadzie Legionów i z nią, pod wodzą Józefa Piłsudskiego, przeszedł cały szlak bojowy. Piął się również po szczeblach administracji państwowej. Był ministrem spraw wewnętrznych, drugim wiceministrem spraw wojskowych, ostatnim premierem Polski międzywojennej, poddawany częstokroć ostrej krytyce. Po przegranej kampanii wrześniowej wraz z rządem przekroczył granicę Polski i został internowany w Rumunii. Nie powiodły się jego plany dotyczące wstąpienia do Wojska Polskiego w charakterze lekarza wojskowego. Zdołał uciec z Rumunii i przez Bułgarię dotarł do Turcji. W wyniku powstałej przeciw niemu politycznej nagonki i oskarżeń o spowodowanie narodowej klęski został przeniesiony w 1941 r. do oficerów tzw. II grupy, gdzie pozostał bez przydziału do końca drugiej wojny światowej. Wstępując po raz trzeci w związek małżeński z Jadwigą Dołegą-Mostowicz (siostra znanego pisarza Tadeusza) zamieszkali w południowym Londynie. Generał Składkowski zmarł w sierpniu 1962 r. i został pochowany na cmentarzu Brompton. Jego szczątki zostały sprowadzone do kraju w 1990 r. i spoczęły na cmentarzu Powązkowskim w Warszawie.
„Nie ostatnie słowo oskarżonego”, obok innych książek generała Składkowskiego (m.in. „Moja służba w Brygadzie”, „Beniaminów 1917-1918”, „Strzępy meldunków”), zalicza się do gatunku memuarystyki polskiej.
Według Leszka Rymarowicza („Wokół Wołosatego raz jeszcze” Płaj 2014, nr 48) przyjazd w Bieszczady ówczesnego ministra spraw wewnętrznych Składkowskiego miał miejsce w październiku 1929 r. To niecodzienne i pełne przygód wydarzenie musiało być na tyle intrygujące, że zostało wspomniane przez niego na posiedzeniu Komisji Budżetowej Senatu RP w 1937 r. Ale jak pisze Leszek Rymarowicz, relacja ta jest jednak nieco inna niż ta zawarta w rozdziale książki. Na wspomnianym posiedzeniu minister Składkowski wymienia jako inicjatora wyjazdu w Bieszczady Wojciecha Gołuchowskiego, wojewodę lwowskiego. O staroście Romanie Gąsiorowskim, wymienionym w książce i towarzyszącym ministrowi, już nie ma mowy.
Którędy wiodła droga ministra w Bieszczady? Zdaniem wspomnianego już Leszka Rymarowicza, „przebiegała prawdopodobnie przez Cisną, Kalnicę, Dwernik i gdzieś w Smolniku wchodziła na trakt lutowiski, gdzie kolumna ostatecznie utknęła”. Na tyle, że bez pomocy „młodych Bojków (ze Stuposian - przyp. WD), ubranych w białe spodnie i wywrócone sierścią na wierzch kożuszki”, nie byłoby szans wyjechać z leśnego parowu.
Po noclegu w Ustrzykach Górnych minister Składkowski, udał się do Wołosatego. Tu spotkał się z legendarnym wójtem tej miejscowości Teodorem (Fedorem) Łeńko, w charakterystycznym ubiorze i z nieodłącznie przewieszoną przez ramię torbą. Przechowywał autentyczne dokumenty królewskie potwierdzające nadania na osiedlenie się rodu Łeńków z czasów króla Stefana Batorego. Sprawował swój urząd przez blisko pół wieku.
Relacja z pobytu w Bieszczadach obejmuje także wyjazd do Cisnej, gdzie minister spotkał się z wójtami okolicznych miejscowości, w tym z wymienionym wójtem tej miejscowości Markiem Kociatkiewiczem.
Jak się okazuje, generał Składkowski odwiedził Bieszczady jeszcze raz, co sam zaznaczył w swojej książce. Tym razem spotkał się w Lesku ze starostą Gąsiorowskim, namawiając go do objęcia starostwa w Przemyślu, zresztą bez skutku. Według Stanisława Krycińskiego, druga wizyta w Bieszczadach miała miejsce jesienią 1938 r., a pierwszą datuje pomiędzy 1933 a 1936 r. (posłowie S. Składkowski, „O Bojkach, Łemkach i staroście”, Płaj 2012, nr 45). WD
Felicjan Sławoj Składkowski, Nie ostatnie słowo oskarżonego. Wspomnienia i artykuły, wstęp i opracowanie Arkadiusz Adamczyk, Wydawnictwo LTW, Warszawa ; Łomianki 2003.