Maria Nurowska / Requiem dla wilka
Ezemplarz tej książki zakupiono do zbiorów Wypożyczalni dla dorosłych
Część pierwsza lepsza
Pierwotnie Maria Nurowska nie planowała kontynuacji książki „Nakarmić wilki”. Stało się jednak inaczej. Dopisała więc następne strony, które złożyły się na drugą część „Requiem dla wilka” - książki właściwie bardzo podobnej w kompozycji do części pierwszej, która była lepsza.
Główną bohaterką jest Joanna Pasieczna, absolwentka łódzkiej Filmówki, która przyjeżdża w Bieszczady, aby zrealizować materiał o Jerzym Glinickim, znanym reżyserze filmowym, obecnie oddającym się pasji malarskiej. Ten po latach zdecydował się wrócić do Polski i zamieszkał z dala od ludzi, niedaleko od prymitywnej stacji naukowej na Harhajce. - Uważni czytelnicy dostrzegą pewne skojarzenia z rzeczywista postacią, z reżyserem który wrócił po latach do Polski, ale jest to oczywiście złudne, bo jest to jednak postać fikcyjna z takimi elementami rzeczywistości. Tak jak wszystkie moje książki utkane z prawdziwych losów, ale też obudowanych fikcją - tak o Glinickim wypowiedziała się Maria Nurowska w nagraniu przygotowanym przez Wydawnictwo W.A.B.
Pierwsza rozmowa i tym samym próba wywarcia zgody na powstanie dokumentu filmowego o Glinickim, na początku mało przystępnym, zakończyła się odesłaniem Joanny z kwitkiem. W przypadkowej rozmowie z miejscowymi wypalaczami węgla drzewnego dowiaduje się o śmierci Katarzyny Lewickiej, doktorantki z SGGW, głównej bohaterki „Nakarmić wilki”.
Jak nietrudno się domyśleć, zamiast o sławnym reżyserze, zaczyna realizować materiał filmowy o swojej poprzedniczce na Harhajce, w której zamieszka. Próbuje „zbliżyć” się do swojej bohaterki, „na ile to było możliwe”. I właściwie staje się drugą Katarzyną Lewicką, zacieśniającą coraz bardziej więź z wilkami i uczucie miłości do Olgierda (zresztą odwzajemnione), trochę takiego „twardziela”, lubiącego niezależność i chodzącego jak dotąd swoimi drogami.
I od tego momentu książka zaczyna być nieco schematyczna. Powtarzają się te same sceny, wzięte z pierwszej części, choćby imieniny u leśniczego czy zupełnie niepotrzebny wyjazd do Toskanii (dobrze, że jeszcze znalazła się dla urozmaicenia Anglia).
Prowadzone zapiski Glinickiego mogłyby bardziej koncentrować na nim samym. Byłyby zapewne bardziej interesujące niż np. przydługie wywody dotyczące życia Luby Gołowni, żony operatora filmowego Anatolija Gołowni.
Wplecione w tekst wątki polityczne - dotyczące sceny politycznej, tragedii smoleńskiej - tak naprawdę nie wiadomo po co w ogóle zostały zamieszczone, bo są jednostronne i nieco populistyczne.
Kiedy Joanna Pasieczna uległa wypadkowi (spadła z drzewa podczas obserwacji wilków) Jerzy Glinicki zawiózł ją do szpitala w Ustrzykach Dolnych (choć ten drugi człon nazwy się nie pojawia). Zrobiono jej… tomografię komputerową głowy. Sęk w tym, że takiego sprzętu tam nie ma.
Maria Nurowska musi być mocno zauroczona wilkami. Zresztą tego nie kryje. Właściwie wątki z wilkami są bodajże najbardziej wciągającymi czytelnika, trzymające go w pewnym napięciu. W pierwszej i w drugiej części wilki giną z ludzkiej ręki w sposób okrutny - we wnykach, przez podstrzelenie i otrucie. Są ukazane jako inteligentne, zdolne do poświęceń, opiekuńcze. Ale to nie znaczy, że można się z nimi spoufalać i głaskać, bo jak przestrzegał powieściowy Olgierd, kieruje nimi instynkt. Rzeczywiście można odnieść wrażenie, że powieść z wilkami w roli głównej to spojrzenie na nie z innej strony, tej „lepszej”, to prawdziwie requiem dla wilka.
WD
Maria Nurowska, Requiem dla wilka, Warszawa, Wydawnictwo W.A.B., 2011