Maria Nurowska / Nakarmić wilki
Ezemplarz tej książki zakupiono do zbiorów Wypożyczalni dla dorosłych
O doktorantce tańczącej z bieszczadzkimi wilkami
Maria Nurowska, znana powieściopisarka (ma ponad 20 tytułów na swoim koncie), napisała na swojej stronie internetowej, że jej książka „Nakarmić wilki” „pisała się” w jej głowie od chwili, kiedy jako czternastoletnia dziewczynka wysiadła na stacji Karwica Mazurska w Puszczy Piskiej.
„Ojciec objął właśnie leśnictwo w Karwicy, miałam zostać odebrana z pociągu, ale nikt na mnie nie czekał. Nie wiedziałam, że do wioski jest dobrych kilka kilometrów. Było jesienne popołudnie i ledwie ruszyłam przed siebie, nie bardzo wiedząc, czy idę w dobrym kierunku, zapadł zmierzch. W pewnej chwili zobaczyłam przed sobą kilka ciemnych sylwetek przecinających drogę. Znieruchomiałam, ale trzeba było iść dalej. Do samego domu wydawało mi się, że po obu stronach drogi widzę ogniki wilczych oczu, że wilki mnie prowadzą” - odnotowała M. Nurowska.
Samo zbieranie materiałów do powieści okazało się dla niej ekscytujące. Rozpoczęło się od tego, że zadzwoniła do kanclerza SGGW i poprosiła o pomoc, o kontakt z kimś, kto zajmuje się życiem wilków.
Główna bohaterka Katarzyna Lewicka, nosząca na swoim ciele tatuaż z napisem „Noli me tangere” („Nie zatrzymuj mnie”), jest bliska autorce powieści, ponieważ - jak sama powiedziała - wkomponowuje się w jej życie, w którym „nie było nic stałego, zawsze były przeprowadzki, jakaś ucieczka”. - I taka jest moja bohaterka, którą właściwie nie można zatrzymać. Kasia zawsze gdzieś podąża” - wyznała w krótkim spocie przygotowanym przez Wydawnictwo W.A.B. na YouTube.
Jako doktorantka (ukończyła SGGW) przyjeżdża w Bieszczady, aby zebrać materiał do swojej pracy o wilkach. Zależało jej także, aby pogodzić mieszkańców wsi z okrytymi złą sławą wilkami (w książce został poruszony wątek wilków atakujących owce). Dołącza do dwóch naukowców Olgierda (leśnika) i Marcina (biologa, nazwanego Klunejem), którzy mieszkali od wiosny do jesieni w prymitywnej stacji naukowej na Harhajce.
Prawdziwym wyzwaniem dla Katarzyny były nie tylko początki wspólnego zamieszkiwania, ale także pierwsze wyprawy w teren, który okazał się prawdziwym wyzwaniem dla absolwentki uczelni mocnej w teorii, słabszej nieco w praktyce. Szczególnie pod okiem Olgierda, nietytułowanego szefa naukowców, zbierała potrzebne doświadczenie. Wykorzystała je potem w swojej pracy ze studentami na SGGW, którzy nazywali ją „tańczącą z wilkami”.
Jej spotkania z wilkami w ramach prowadzonych badań sprawiły, że między nią a obserwowaną watahą drapieżników wytworzyła się przyjaźń, a nawet więcej, niemal magiczna więź. Była tak mocno zafascynowana wilkami, że podczas pobytu we Włoszech modliła się do św. Franciszka za całą watahę (choć właściwie z modlitwą i w ogóle religią była na bakier). Chyba wtedy jeszcze nie wiedziała, że za tą zażyłość, ale i też za rodzącą się miłość między nią a Olgierdem, przyjdzie jej zapłacić.
Książka, jak wspomniano na początku, powstała z pomocą merytoryczną trójki badaczy życia wilków: Katarzyny Pleskoty (rzeczywiście z tatuażem „Noli me tangere”), Łukasza Puchalskiego i Jacka Sagana. Można mniemać, że są też pierwowzorami powieściowych bohaterów: Katarzyny, Olgierda i Marcina.
I na koniec trudno się oprzeć chęci zamieszczenia bardzo wymownej i nawiązującej do tytułu sentencji, która została podana przez Marię Nurowską: „Każdy z nas nosi w sercu wiele wilków, miłość, gniew, odwagę, strach… Przeżyją tylko te, które nakarmisz”.
WD
Maria Nurowska, Nakarmić wilki, Warszawa, Wydawnictwo W.A.B., 2010