Zdzisław Pękalski / fot. Adam Krzykwa, red. Jerzy Fąfara
Piękno utrwalone dłutem, pędzlem i fotografią
Egzemplarz tej książki zakupiono do zbiorów Czytelni Głównej
Twórczość Zdzisława Pękalskiego została ukazana inaczej niż dotychczas zwykliśmy ją przyjmować. Obok jego świątków, Chrystusów i Madonn, widnieją fotografie Adama Krzykwy. Dlaczego takie zestawienie? Według autora treści, Jerzego Fąfary, obaj artyści, choć mają inne, a zarazem identyczne „podejście do materii twórczej”, posiadają wspólną cechę charakterystyczną, którą jest „zamykające się koło miłości do przyrody”.
Prace bieszczadzkiego artysty, rzeźbiarza, ale też malarza i poety ukazuje album „Zdzisław Pękalski” w zestawieniu ze zdjęciami Adama Krzykwy, z wykształcenia przyrodnika, zajmującego się zawodowo fotografią.
Jak zaznacza Jerzy Fąfara, autor tekstu, obaj artyści „wywodzą się z tej samej rodziny pasjonatów”. „Góry, lasy, rzeki, słońce w przeróżnych odcieniach dnia, obumarły konar drzewa, nadpalony gont spalonej świecy - wszystko to, co wyszukuje obiektyw Krzykwy, jest również charakterystyczne dla pociągnięć dłuta czy pędzla Pękalskiego” - pisze J. Fąfara. I dodaje, że to co „u Krzykwy jest jak spojrzenie z mostu na Sanie tuż za Leskiem, u Pękalskiego jest skondensowane do zwiniętej w pięść dłoni”.
Według J. Fąfary, wydobywanie piękna przez Z. Pękalskiego z zabranego do domu kawałka drzewa jest jedną wielką metafizyczną celebracją. Bo zanim zostanie ukształtowane dzieło według zamysłu artysty, musi on najpierw słuchać, nieraz bardzo długo, co opowiada mu drzewo. Artysta słucha i „nagle wydobywa w formie czystej zadumy, czystej metafory to wszystko, co od pnia usłyszał”. I te rozmowy „prowadzą […] do najbardziej szlachetnej formy myśli ludzkiej, do modlitwy. Modlitwa jest tutaj w każdym niemalże dziele”.
Prace obydwóch artystów uzupełniają trzy wiersze Z. Pękalskiego (na końcu podano jego krótką notę biograficzną i ważniejsze wystawy).
WD